Kiedyś się mówiło – podkuj buty idzie luty, czy coś w tym stylu. W tym roku powinno być – idzie luty, będzie skuty i deszczowy – czyli chu*owy.
Wczoraj caaaly dzień padał deszcz i mgła na maksa. Strasznie dziwi mnie to, że jak pada tak mocno deszcz, to powietrze jest nadal tak ch*jowe. Zawsze wydawało mi się, że wiatr – to wiadomo przegania smog, ale myślałem też, że deszcz jak pada tak mocno ściąga to wszystko do ziemi. Widocznie się myliłem. Mam jeszcze taka teorie, że ziemia przez ostatnie mrozy przymarzła na pare cm w dół. Przyszło 6 stopni ciepła i deszcz z du*y, nagle. I teraz widzę to tak, że deszcz pada na dół i ściąga ten smog w dół, ale ten smog totalnie w dół nie może zejść bo ziemia paruje z racji na temperaturę i mimo takiego deszczu, para wypycha ten smog z powrotem do góry i cała ta wilgotna zawiesina smogowa się utrzymuje. Tak to postrzegam, nie wiem czy dobrze czy nie, ale dość nielogiczne jest to, że po takich ulewach, że kałuże stoją na ulicach smog jak skurczybyk. Nie ważne. Tak czy owak na samochodzie na dachu 3 cm lodu i drzwi przymarznięte. Już widzę dzisiaj co będzie na drodze. Szeryf jeden z drugim będzie jechał z naczepo, naczepa nieogarnięta i później 30 cm kawałeczki lodu cyk na szybkę do osobówki 😂🙏 melduje się na rabotu 😩