No witam. Czas leci, ja znów coraz starszy. Może na sam początek krótki raport pogodowy. Tak jak ostatni wpis pełen był wiosny, tak ten będzie typowo o kwietniu, co przeplata trochę zimy trochę lata. Bez kitu od kilku lat to przysłowie również odeszło do lamusa, bo z reguły każdy kwiecień to już ciepło albo po prostu w miarę ciepło i deszcz. W tym roku niespodzianka. Kwiecień tak książkowy, że jednego dnia potrafią być skrajnie dwie pory roku, od rażącego słoneczka po śnieżyce że nie widać świata. Oto przykład. Film i zdjęcie są na przełomie 2-3 godzin. 🙈🙈🙈

Amplituda temperatur na poziomie 20 stopni. Wydaje się być niemożliwe, a jednak. Tak wiec ogólnie rzecz biorąc. Pogoda do dupy, nic się nie chce, ogólny marazm, przesilenie wiosenne. Niech już będzie ciepło. Mam dość tej poplątanej pogody.
Hoł hoł hoł, a nie! To nie te święta, chociaż większe prawdopodobieństwo ostatnimi czasy jest, że to w Wielkanoc dupnie śniegiem niż w Grudniowe święta.., nie ważne. Pojechaliśmy na święta do rodziców, całe szczęście że odnaleźliśmy się z N. w można powiedzieć rodzinnym mieście, bo tak jak patrzę na znajomych gdzie różnica odległości ich rodzinnych domów jest np 300 albo 400 km i całe święta w rozjazdach albo tylko do jednych rodziców to współczuje. My na szczęście mamy swoje rodzinne domy w niedalekiej odległości od siebie więc nigdy nie ma problemu z tym gdzie, kiedy i jak spędzamy święta. Oczywiście święta kojarzą mi się tak naprawdę z jednym. Wspólne siedzenie przy stole, dużo jedzenia, dużo gadania i dużo jedzenia i później kawka ciastko i znów dużo jedzenia i dużo gadania. Ogólnie jak zawsze mówię sobie, że nie będę dużo jadł itp itp.. wychodzi jak zwykle, czyli jestem objedzony jak przysłowiowa świnia i nie mam siły się ruszyć. Tym razem jednak wydarzyło się podczas tych świąt coś wyjątkowego. Może nie na miarę zmartwychwstania, ale coś wyjątkowego, zwłaszcza dla mnie. Coś co pozostanie w mej pamięci długo i będzie siało spustoszenie dopóki coś z tym nie zrobię. 3 lata temu mając 114 kg wagi i zrzucając ją do 85 kg obiecałem sobie, że nigdy nie przekroczę już limitu 90+. I tak jak już każdy może się domyślać, po świętach wchodzę na wagę, co prawda w ciuchach i wieczorem po 48 posiłkach i waga pokazuje 92 kg minus ciuchy i jedzenie jeszcze nie strawione daje jak w mordę strzelił 90, co z resztą potwierdziło się rankiem dnia następnego. Wyrok : 89,4. Tak się wkur*ilem, że od razu wczoraj rowerek, trening.. wracamy do gry. Zapodaje jeszcze kilka ciekawych świątecznych i nie tylko zdjęć 😏


Czas pędzi jak szalony, już dzisiaj 12.. masakra. Wstałem wcześnie i tak naprawdę od samego rana coś do zrobienia. Najpierw praca, wiadomo – trzeba zrobić swoje, ale później musiałem jechać na działkę, bo dostałem info, że dzisiaj będą robić odwierty na działce do badania gruntu pod fundamenty. I teraz najlepsze. Byłem przekonany, że to będzie jakiś spektakularny odwiert, że przyjedzie pan jakimś sprzętem i będzie wiercił. Jeszcze dzwoniłem do niego, a on że na luzie jak nie chce to nie muszę przyjeżdżać, on wszystko wie i tylko później papiery do odbioru w biurze, se myśle.. chyba chłop chory jak myśli, że odpuszczę takie widowisko i pierwszą fizyczną prace na działce. Umówiliśmy się, że on tam będzie na 16 i ja mniej więcej też tak dojadę. Przymrużyłem oko po pracy 😂😂 i zajechałem tam na 16.30, z premedytacją dałem sobie troszkę czasu, bo chłop mówił, że potrwa to z 1,5 h więc na luzie. Zajeżdżam, nikogo nie ma. Dzwonię. Gość odbiera i mówi, że chyba już mnie widzi. Ja się rozglądam i patrzę, a tam koluniu jedzie citroenem xarą i nie chodzi mi o markę czy rok samochodu, tylko jego gabaryt. Spodziewałem się jakiegoś UAZ’a albo coś w tym stylu. No nic, chłop wysiadł, witam się z nim jakaś tam wstępna bajera, bo zaliczył awarie chłodnicy po drodze 🥸. Pytam wiec nieskromnie, nadal żyjąc trochę nadzieją, że zaraz wjedzie jakiś ciężki sprzęt czy jeszcze na kogoś czekamy. Słyszę odpowiedz, że nie i sprzęt jest w bagażniku. Można sobie wyobrazić moją minę. Rozczarowanie. I oto czym pan robił robotę. Dopiero później mi wytłumaczył dlaczego taki sprzęt, a nie inny i tak naprawdę po co to wszystko, ale o tym już w domu marzeń. Uśmiałem się. Tak wyglądał sprzęt, który posłużył do pomiarów 🙈🙈🙈

Na to wszystko oczywiście padał deszcz i nie wziąłem butów na zmianę. I tak oto załatwiłem sobie darmowe czyszczenie butów, z nubuku. Wróciłem po tej akcji do chaty, zmienić ogumienie, wziąć pod pachę laptopa, bo muszę go reanimować, jest stary i zamulony jak glina na 3 metrze wykopu na działce 😂😂. Zawiozłem go, ale nie do prywatnej kliniki, gdzie zajmują się takimi przypadkami i kasują jak za zboże, a do takiego można powiedzieć znachora. Zobaczy, postawi diagnozę, uczciwie wyceni, naprawi, wyczyści i co do zapłaty zawsze dogadać się można. Z polecenia 🙏. Szanuję. Teraz czas na sen. Tylko zaraz, chciałem jeszcze wejść do łazienki i co? Zapomniałem już, że niedawno kąpaliśmy kwiatka, bo coś mu dolega, ale do tej operacji znachora mam w domu więc zabieg został przeprowadzony w łazience i teraz nie mogę do niej wejść 🤪🤪🤪

🖐