12.01

Przed chwilą był sylwester, nowy rok. Dziś już mamy 12 styczeń i każdy zapomniał o tym co było chwile temu wracając do swoich codziennych obowiązków. U nas to samo. Dzień mija za dniem, czas leci przez palce. Masakra. Na szczęście my część tego czasu wykorzystaliśmy. W czwartek było święto trzech króli i zadzwonił tatko, że w piątek ma dzień wolny i żebym przyjechał to pojedziemy robić szopę na działce. Taką na jakieś pierdoły potrzebne podczas budowy – taczka, sztychóweczka, jakieś deski etc. Mieliśmy kupić blaszaka. Oczywiście ile nasz kosztowała, jakie ma wymiary i bardziej techniczne aspekty szopki opisze tam, gdzie jest na to miejsce. Tutaj opisze tylko tak po krótce otoczkę całej akcji. Tak więc w piątek się szykowaliśmy z tatą cały dzień, żeby w sobotę wstać o 4 rano i wyruszyć. Oczywiście nie obyło się już na samym wstępie w sobotę rano bez przygód. Obudziła mnie myśl, że zgubiłem kluczyk od auta, które pożyczył mi brat. I już nie chodzi o ten kluczyk czy samochód, bo były tylko dwie opcje gdzie mogłem zgubić ten kluczyk. W domu albo (i to była najgorsza opcja) u brachola w samochodzie, bo jechałem z nim później, a miałem płytkie kieszenie w dresach. 🤪 cyrk. Wstałem, obudziłem się dosłownie w 12 sekund i od razu do ojca mówię, że zgubiłem kluczyki od samochodu. Musiałem być przekonujący, bo od razu mi uwierzył mając minę jak nie powiem co i zaczął ze mną szukać. Po jakiś 10 minutach poszukiwań stwierdziłem, że chyba nie ma innej opcji jak zadzwonić do brachola (4rano) i powiedzieć, żeby szedł szukać do fury kluczyków 😂😂😂. Coś mnie tknęło i poszedłem jeszcze raz w miejsca gdzie się przechadzałem na spokojnie i znalazłem. Leżały koło samochodu. Nie wiem jak mogło się to stać 😂. Tego dnia również zaczął padać śnieg. Dobrze, że ich nie przysypało i je znalazłem, bo już na samym wstępie byłaby spinka 😂. Wzięliśmy wujasa po drodze i wyruszyliśmy. W połowie drogi już tak sypał śnieg i nikt nie odśnieżał, że średnia prędkość z jaką się poruszaliśmy to 40 km/h. Auto załadowane, przyczepka załadowana, lecimy passatem z 96r, który nie boi się żadnych wyzwań mimo że jest nadgryziony zębem czasu i użytkowany przez mojego brata. To nic, on do takiej ciężkiej pracy został stworzony. Przód trochę w górze, bo tył obciążony i załadowany. Jak ruszałem ze skrzyżowania to na jedynce, dwójce i trójce obracały się koła, a ja po woli rozpędzałem sprzęt. Ogólnie droga fatalna. Jechaliśmy ponad 2,5h. O 7.30 zaczęliśmy pracę. N. Dojechała na 9 i przywiozła naszego serdecznego frienda na robotę. 8 h od podstaw i stoi na działce takie dzieło.

Mega klimat. N. przygotowała bufet. Pyszne bułeczki. Tez musiała być podjarana, bo takich pysznych bułek z ręki mojej ukochanej to jeszcze nie jadłem 😝😁. No i tak minął ten czas. Szopa stoi. Jeszcze będziemy ja impregnować i malować drzwi, bo mają fatalny kolor. Bejbi szykuj się, bo będziesz malować 😎

Trza iść na robotę. Nie mam weny, jakoś się trochę stresuje. Jutro jadę do wwa na spotkanie z roboty. Ciekawe co się odwinie tym razem. Piooona.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: