16.02

Chciałbym coś napisać o walentynkach, ale u nas takie specyficzne dni spędzamy.. w dość specyficzny sposób. Generalnie dość mocno wychodzę z założenia, że walentynki to taki dzień, gdzie budzą się nagle wszyscy zakochani. Zupełnie serio, jak dla mnie to trochę słabe. Cały rok pokazuje się drugiej połówce, że się ją kocha nad wszystko jakimiś małymi gestami, słowami, czynami. Tak czy owak nam walentynki zbytnio nie wypaliły, pewnie dlatego, że na codzień kochamy się bez granic i dajemy sobie tego dowody . Nie będę tu pisał co i jak, bo bez sensu. Chciałem tylko zostawić ślad po tym dniu, żeby za rok móc się do tego odnieść.

Gorycz tego najsłodszego dnia przełożę kleista anegdotą, bo przecież to się nadaje na odcinek trudnych spraw.

Moją uwagę poświęcę dziś na opisanie sytuacji z wczorajszego dnia. Z racji na to, że śmieci leżały w korytarzu gdy wychodziłem wczoraj do pracy. Postanowiłem je zabrać i po drodzę wyrzucić do śmietnika. Dodam, że segregujemy śmieci i były tam 4 worki. Oczywiście wychodząc z domu nie miałem do zabrania tylko śmieci, miałem tez tytke z laptopem i pęk kluczy. Zabrałem się ledwo, ledwo. Tak ledwo, że dochodząc do drzwi wyjściowych z klatki już mnie kurła bolały ręce, niewygodnie, zimno. Mówię ku**a jego mać, dobra idę wyrzucić zmieszane do kubła obok klatki. W międzyczasie wpadłem na genialny pomyśl, że zapakuje resztę śmieci do bagażnika i zaraz 50m dalej są kubły do plastików i szkła to wyrzucę. Oczywiście zapakowałem, wsiadłem do samochodu. Zacząłem podłączać telefon pod radio samochodowe i nagle cyk, dzwoni komóra. Koleżka z pracy. No to cyk i już gaducha. I co? Zapomniałem wyrzucić śmieci. Cały dzień jeździłem z tymi workami w bagażniku. W międzyczasie około godziny 13 musiałem podjechać do domu po jedna rzecz do pracy i pomyślałem sobie, wyrzucę te je**ne śmieci. I teraz hit. Podjeżdżam pod kubeł z drugiej strony bloku. Nie przy wyjeździe z parkingu jak zawsze tylko tym razem przy wjeździe. Wysiadam z bryki, otwieram bagażnik i łapiąc za dwa worki śmieci w celu wyrzucenia ich do kubła i już z daleka moje sokole oko przycina społeczniaka, który się gapi i już wsiada na rowerek, żeby przyjechać do mnie i się przypier**lić. Z racji na to, że nie jestem głupi i wiem jak mogło to wyglądać. Bez spięcia przygotowuje sobie gadkę w głowie, bo wiem że na pewno nie przejedzie obok. Jedzie do mnie. Ja, niebojący się zgredów, już po przeżyciach w tych blokach, przeszywam go wzrokiem już z 5 metrów. Widzę że kolo trochę spłoszony, ale jak już ruszył to jedzie. Myślałem, że podjedzie i spruje się jak plandeka na żuku, a koleś podjeżdża i mówi, że nie ładnie tak przywozić śmieci z pod poznania i wyrzucać tutaj. Zaskoczył mnie, wiec kulturalnie odpowiadam, że mieszkam tutaj w klatce D i wyrzucam sobie śmieci dalej zlewając typa. Koleś powiedział, że nie wierzy, ale wsiadł na rowerek i pojechał wzdłuż chodnika . I gdy myślałem już, że ta historia się skończyła, wsiadłem do bryki i 4m dalej zaparkowałem auto. Wysiadam z samochodu, patrzę, a ten cebulak zawraca na rowerze i jedzie w moją stronę. Podjeżdża patrzy się wiec pytam: przyjechał Pan skontrolować czy dobrze zaparkowałem? On do mnie mówi nie będąc już tak miłym (i tu już się przelało trochę, a dodam że nie byłem w najlepszym humorze ) że przyjechał mnie skontrolować, bo jak na jego to nie mieszkam tutaj tylko mi wstyd, że mnie przyłapał na gorącym uczynku albo mam jeszcze jakieś śmieci w samochodzie xDD. Wiec mi nerwy puściły i mówię do niego: jedźże cebulaku na tym śmiesznym rowerku na RODOS i mnie nie wpieniaj, bo nie mam nastroju na takie żarty. Hahah a on za mną. Podjechał jęczę bliżej pod furę i czeka aż pójdę do domu i coś buczy. I teraz wuja rozgrywa szach mat. Koleś mówi, że jak nie pójdę do klatki to zadzwoni na policję. A ja do niego, że to ja jestem policja i że jak zaraz się nie zamknie i nie zawinie, to sprawdzę mu stan trzeźwości na tym składaniu i zobaczymy kto jest kto. Koleś spojrzał na tablice rejestracyjne i jeszcze raz Na mnie xDD, zobaczył że nietutejsza rejestracja, ja ubrany w standardzie tak, jakbym rzeczywiście był psem( z reszta połowa klatki D tak uważa) i nagle obrót o 180 stopni i zaczyna mi się tłumaczyć, że on nie pije alkoholu, bo nie może coś tam coś tam. JA PIERD**LE – SKSŁEM. Mówię: Panie, spieszę się do domu na sekundę i muszę wracać na służbę. Jak na moje był dziabnięty, bo raz że się już słowem nie odezwał to dwa, nie wsiadł na rower i nie pojechał dalej, tylko prowadząc go wszedł do swojej klatki 🤣🤣🤣. I tak oto koluniu rozbił bank, a ja tylko chciałem wyrzucić śmieci, z którymi jeździłem od rana. Historia może wydawać się wam irracjonalna, ale Ci co mnie znają wiedzą, źe bez żadnej spinki odgrywam taką scenkę w 3 sekundy. No nic, mam nadzieje, że niedługo się stad wyprowadzimy, bo nie mam tu zbyt wielu sojuszników wśród starszyzny. Zwłaszcza u tego fiuta ode mnie spod 3, co pety odpala na klatce. Jakby kur*a nie mógł na dworze. Już mu nawet nie mówię dzień dobry na klatce !!🤪

Eloo

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: