Co za pogoda. Naprawdę nie pamietam za bardzo, żeby w lutym odwijały się takie rzeczy. Cały tamten tydzień wiało. W któryś dzień jechaliśmy na miasto i tak wiało że tramwaj się wykoleił i zrobił się mały korunio. Współczuje ludziskom, którzy musieli wyjść z trampka i na Bałtyk z buta.. dramat.

To zdjęcie tylko z jednej strony ronda Jezioranskiego w Pzn, dodam że z każdej strony ronda są po 2 pasy dla aut i 2 tory dla trampków.
Raz mniej wiało, raz mocniej, a czasem takie porywy, że drzewa łamały się jak zapałki, a stare dachy pokryte jeszcze eternitem zdmuchiwały jak mlecz po przekwitnięciu. Masakra. W piątek pojechaliśmy w rodzinne strony. Już na samym początku było jak to zawsze u nas dość śmiesznie. Wieje wiatr, my idziemy do bryki się zapakować jak zawsze obwieszeni wszystkim jak cyganerka. Oczywiście moglibyśmy iść dwa razy i wtedy pewnie nie wydarzyloby się to, co miało miejsce, ale LOS TAK CHCIAŁ 😎. Idziemy więc, moja ukochana obładowana jakimiś torbami, kurtka przewieszona przez rękę i pomiędzy tym, na wierzchołku kurtki – książka gruba jak cegła. 3 metry przed samochodem słyszę w uszach szum wiatru, a pomiędzy tym mięso rzucane przez N. Odwracam się i co widzę? Ptak obsrał książkę 🤣🤣🤣 i to tak perfidnie. Nie obsrał okładki tylko poszedł perfekcyjny zrzut na górna cześć książki i każda strona została splamiona gównem. Zachodzę w głowę jaki plan miał ten ptak. Książka jest o Obamie. Przychodzą mi jakieś myśli, pierwsza to taka, że ptak dość mocno interesuje się polityka i po prostu nie lubił tego prezydenta. Idąc tym tropem dalej. Jakim ten ptak musiał być zajebi**ym profesjonalistą, Chrisem Kylem ptasich oddziałów snajperskich, że wycelował przy takim wietrze prosto w Obamę. I tutaj od razu sprawnie przechodząc w drugą myśl.., a może ten ptak nie chciał zapolować na książkę, tylko niedawno co umyte włosy mojej ukochanej, tylko mu się po prostu nie udało, bo wcale nie był takim komandosem jak zakładam w pierwszej myśli? Przychodzi mi do głowy ostatnia już myśl, która wydaje mi się najmniej prawdopodobna, czyli że był to najzwyklejszy w świecie przypadek, ale tak jak wspomniałem – w tą opcje wierze najmniej. Najbardziej obstawiam komandosa. Wsiedliśmy do samochodu, wyczyściliśmy jako tako książkę i w podróż :). Po drodze oczywiście wjazd na najlepsze burgerki jakie dotychczas mieliśmy szanse spróbować. Wydaje mi się, że było ich dużo dużo, a mimo to te wygrywają cały czas. Oczywiście mowa o ŚCISK WRZEŚNIA. Jak to mówią we Francji: Rewelasją xDD

Nie zażyłem mrugnąć powiekami i już sobota. Wstałem wcześnie i już od samego rana ogarniałem sporo spraw. Między innymi drewniane wyposażenie basement’u u przyszłej teściowej 😝😝, a wszystko to po to aby później jechać do naszej ukochanej ciociuni i jej familiady i zapie***lac dalej tylko teraz już nie przy stali i drewnie, a na nożu w kuchni 🤣🤣 Nie no tak serio to sama frajda. Zrobiłem sushi, siedziely my, gadali, śmiali jak to zawsze u nich bywa. Oczywiście sushi to nie zrobiłoby się bez mojego pomocnika, który jest przy mnie zawsze 😘 No i ten drugi pomocnik.. co herbatę przygotowywał godzinę..🤪🤪



I cyk niedziela, a w niedziele jak to z reguły bywa – przyjeżdża młody na zabawę do wuja. Z racji ja to, że mam dość bujną wyobraźnie, bawimy się świetnie😎. Tym razem padło na sprzedaż luksusowych samochodów z dowozem do klienta. Oczywiście zawsze wplatam w zabawę wątek edukacyjny i mimo iż nie jestem mistrzem geografii to woziliśmy luksusowe furaki do stolic europejskich miast. Sztos zabawa 🤣🤣. Luksusowe fury, duże pieniądze, wyjazdy po Europie..😝

Niestety week minął jak szalony i trzeba wrócić do normalności.. Eloo!