Jestem. Chwile mnie tu nie było. I mimo, że Facebook poblokował mi promowanie postów i w ogóle jakąkolwiek reklamę, powodując kompletny paraliż rozgłosu mojego blogensa, co mam mocno w pompie – oczywiście stało się tak z racji na brak szczegółowych danych osobowych i niewysłanie im skanu dowodu osobistego – to nawet on się za mną stęsknił przez te 2 tygodnie i co chwila przypomina żebym coś napisał, co dopiero wy, moi wierni czytelnicy xDD.
Nie było mnie tutaj z bardzo ciekawych powodów. Pierwszym, najlepszym, najbardziej mnie cieszącym i pochłaniającym 100% mojego urlopu dosłownie, jest start budowy naszego wymarzonego domu. Oczywiście musiało się sporo spraw spie*dolić po drodze i wszystko wygląda zupełnie inaczej niż planowałem. I teraz pytanie, czy warto planować? To zupełnie takie pytanie jak co było pierwsze kura czy jajko.
Pracuje w korpo. Tutaj porządne planowanie to podstawa. Wwiercają nam do głowy wiertłem 8 jak planować. Co to planowanie, jak planować S.M.A.R.T i inne pitu pitu. Nie wiem czy jest to możliwe żeby się obronić przed tym wszystkim, pracując w korpo i nie przesiąknąć tym od środka. Ja strasznie zapieram się rękami i nogami, żeby nie być typowym korpo sznurkiem i staram się zmieniać, nie zmieniając się, jak mówi klasyk. Czy mi to wychodzi? Nie wiem, trzeba zapytać mojej ukochanej i naszego otoczenia. Jednakże są rzeczy w tej potężnej maszynie z malutkimi ludzkimi trybikami, przed którymi się nie bronię, śmiało mogę powiedzieć, że nawet ułatwiły i pomogły mi w codziennym funkcjonowaniu i interakcji międzyludzkiej. Planowanie to jedna z tych umiejętności, którą mam opanowaną nieźle. Tak mi się wydawało, do momentu kiedy zaczynałem planować budowę. Tu całe planowanie smart i inne chu*e muje dzikie węże nie pomogą. Wszystko co założyłem wcześniej, poszło po Polskiemu się pierd*lić. Według tego co założyłem jakiś czas temu – aktualnie byłbym w posiadaniu kredytu na 450k, a ekipa budowlana powinna kończyć ogarniać strop i brać się za górę chaty. Niestety tak nie jest. Może w sumie stety. Jakbyśmy teraz mieli cztery i pół stówy kredytu to troszkę słabo przy tych stopach. Drama. Dlatego warto planować, ale nie budowę. Nie przewidziałem tej ustawionej przez mocarstwa pseudo wojny, w której giną tylko niepotrzebnie ludzie dla zysków i układów mocarstw. Poje*ane gówno. Patrząc na to co się dzieje mieliśmy odpuścić totalnie budowanie chaty w tym roku. Nie poddaliśmy się jednak. Materiały budowlane wracają do cen przed wojną, budowlanka trochę się zatrzymała, myślę że zaraz pierdo*nie maksymalnie i wtedy wkroczę ja, dzielny i charyzmatyczny budowlaniec D. na początkach swojej kariery budowlanej. Wszystko się tak zmienia, że może jak wybuduje sobie dom to się przebranżowię xd
24.06 – to oficjalna data rozpoczęcia budowy. Mega się jaram tym faktem i nie mogę do końca w to uwierzyć. Trzeba mieć marzenia i cel, tylko wtedy to wszystko ma jakiś sens. Smaku temu wszystkiemu dodaje jeszcze fakt, kiedy wszystko to dzielisz ze swoją połówką i nie mówię tu o Wyborowej.
Wszystkie szczegóły i kroki będę opisywał na stronce temu poświęconej. Tutaj puszczam tylko zajawkę tego co się działo. Muszę usiąść tam do tego domu marzeń i nadgonić pisanie i ogólnie edytować tam tą stronkę, bo się za to zabieram jak pies za jeża. Pisze tam tekst w jednym ciągu, może za 5 lat wydam książkę xDD. Budowa rozpoczęta. Ostatecznie postanowiliśmy, że wszystko co będziemy mogli, a możemy dużo 😄 będziemy robili we 2 z N. plus najlepszy fachowiec pod słońcem jakiego znam, czyli mój Tata. Razem 3. Ciężko napisać jakim doświadczeniem włada tatko. Budowlanka, mówię tutaj o budowaniu domu jednorodzinnego, a nie 70 piętrowego wieżowca , to nie jest praca, która wymaga od Ciebie aż tak wiele, że tego nie ogarniesz. Ogarniesz na bank. Potrzeba tylko chęci, samozaparcia (nie mylić z zaparciem jelitowym na który trzeba brać ulgix xDD) wytrwałości i w moim przypadku taty, który wie wszystko. Z automatu mega nas to odciąża. Dzisiaj mnóstwo ludzi buduje samodzielnie chaty z fachowcami z YT i dają rade. Nieważne, że być może coś tam pójdzie źle i za 10 lat będzie problem, ale satysfakcja i zaoszczędzone $$ to wynagradzają. Nie mówię od razu, że u nas poszło coś źle, bo poszło książkowo 😁😁😁. My mamy zamiast YT – Tatę, który przepracował dzieści lat na budowlance. Tatko to taka insygnia – Jak ją masz i dodatkowo posiadasz inne insygnie jak w moim przypadku: N., chęci, poświęcenie i czas, to wtedy możesz być najpotężniejszy w swoim mikrootoczeniu i zbudować domek sam. Tak się czuje własnie.
Dwa tygodnie urlopu na działce, po 35 stopni, 13 godzin dziennie i mamy pierwszy etap, który własnymi RENCOMA my z tatą i moja ukochaną zrobiliśmy sami.

To też planowałem i wyszło dobrze. Nie dalibyśmy rady się wyrobić w te 2 tyg, gdyby nie pomoc mojej ukochanej. W pierwszy week budowy tatko pojechał do domu odpoczywać i sprawdzić czy wszystko oki na wiosce :D, a my kręciliśmy zbrojenie z N. Ciężka praca. W 2 dni ukręciliśmy 75% zbrojenia.
Wszystko od początku do końca z kosztorysami, uwagami, zdjęciami, anegdotami itp. będę opisywał na stronie tego dotyczącej. Tutaj staram się pisać takie krótkie posty 😀 z dnia codziennego. Wiadomix, że moje ostatnie 2 tyg to tylko budowa, dlatego daje tutaj tylko zajawkę, a po resztę zapraszam do lektury obok za jakiś czas.
Z takich ciekawostek poza budowlanych – chyba udaremniłem nieświadomie kradzież mojej bryki, tak mi się wydaje. Czjacie to. Siedzę w chacie coś tam robię i nagle słyszę, że wyje samochód. Od razu poznałem, że to mój. Mogę porównać to do opowieści ludzi, którzy mówią, że płacz swojego dziecka usłyszysz z mega daleka. U mnie było tak samo. Mimo, że samochód, tak jak promowanie Facebooka, mam mocno w pompie i jakoś bardzo mi na tym nie zależy, to jednak moje i spędzam w nim nieraz więcej czasu niż z ukochaną, co wcale nie jest mi na rękę. (<–obczajcie tą grę słów) od razu więc rozpoznałem, że moje adoptowane „dziecko” – płacze. Pomyślałem: „ czego kur*a wyjesz Ty luju „ i go uśpiłem z pilota. Jakoś tak szybko poszło. Myślę sobie – zostawiłem pewnie okno otwarte, wieje wiatr, pewnie się coś poruszyło w samochodzie i wyje. Coś mnie tknęło, a i tak miałem iść posprzątać samochód po budowlanej batalii. Zebrałem się, wziąłem żetony na odkurzacz i idę na parking. Z racji tego, że pod blokiem nie było miejsca zaparkowałem na parkingu centrum handlowego. Zaraz na rogu, żeby mieć blisko do bloku. Wychodzę z chaty, wieje max. Przybieram zatem tempa, po chwili zaczynając tak delikatnie truchtać. Niedziela godzina 15.10 pusto wszędzie, pogoda do pipy. Wybiegam zza bloku i widzę typa jak jakoś tak nienaturalnie zapierdala w bloki. Zlałem to, bo w sumie co mnie typ interesuje, co biegł z palca na piętę, a nieodwrotnie. Podchodzę do furki, wsiadam, patrzę – wszystkie szyby zamknięte i na liczniku komunikat, że wykryto próbę włamania. Mówię, o żesz ty chuju BATON. Czyżby ten Pan biegnący w dziwny sposób to był potencjalny złodziejaszek? Nie wiem. Być może. Jak go widziałem to już był na tyle daleko od fury, że nawet nie przeszło mi przez myśl.
Jakbym wiedział to od razu wziąłbym ze schowka moja Cezetke i wale za typem pościg oddając 2 ostrzegawcze strzały w głowę. Nie wiem jednak czy to ten typ czy co. Kamer tam akurat nie ma, a i jeszcze furę zaparkowałem jakoś za busem. O tak:

Na szczęście, nic sie nie stało i furka nadal jest w moim posiadaniu.
Dobra kończę tego posta, bo pisze go 3 dni. Dziś siadam do domu marzeń. Będzie pisane.
Eloooooo
też kiedyś przeżywałem budowlane fascynacje…
PolubieniePolubione przez 1 osoba