16.08

Długi weekend. Tyle było planów, tyle opcji. Generalnie szykował się na week wyjazd z grupą podwyższonego ryzyka. Na początku padło na Kaszuby i kajaki. Bajka. Zaczęły się poszukiwania noclegów. Totalnie bez skutków. Pewnie dlatego, że zaczęliśmy szukać tydzień przed długim weekendem. W sumie jakoś od początku nie mogłem uwierzyć w to, że znajdziemy jakiś ekstra domek, za małe pieniądze, tydzień przed docelową datą. Nawet teraz jak to czytam to mi się śmiać chce. 😂 Trudno, trzeba chociaż próbować, a nóż. No nic, ta opcja nie wypaliła, było jeszcze kilka w zanadrzu. Myśleliśmy też o namiotach, ale ja jakoś z zatokami coś ostatnio się trochę męczę i jakiś taki podziębiony od klimy w samochodzie. Obsmarkany jednym słowem. Stwierdziliśmy więc, że zostajemy w Pzn.

Śmiało, chętnie i z poczuciem pełnej odpowiedzialności mogę powiedzieć, że tak się tydzień ładnie poukładał pod względem kulinarnym, że co chwila jedliśmy coś na mieście albo robiliśmy bardzo dobre jedzonko. Tak więc w środę dostałem voucher na jedzonko i postanowiłem zjeść w #poludnie na ul. Mickiewicza 24a, to taka restauracja na jeżycach, która produkuje między innymi swój makaron i dają naprawdę bardzo dobre jedzonko w mega dużych porcjach w mega przystępnych cenach. Bylem tu w sumie nie pierwszy raz. Nie było ze mną mojej ukochanej akurat tego dnia, więc nie mam zdjęcia tego rarytasa 😆. Akurat tak się poukładał dzień, że spotkałem się na jedzonku właśnie tam z moim friendsem, którego imienia i nazwiska zdradzić nie mogę, bo jest poszukiwany europejskim listem gończym przez Interpol, byłby przypał. Jadłem lasagne huehuehue. Bardzo dobra. Oczywiście wziąłem druga porcje na wynos dla mojej ukochanej 😁😁, żeby głodna nie chodziła 😁. Po dobrym jedzonku, omówieniu kilku spraw i poświeceniu niektórym więcej lub mniej uwagi, rozeszliśmy się do domu i tak znów słońce zatoczyło koło i wstał czwartek. Mały piątunio, zwłaszcza kiedy wiesz, że na czwartek też masz opcje na dobre jedzonko nie do końca za swój pekiel. Huehuehue. Nie mogłem doczekać się końca pracy aby moc wprowadzać w życie swój popołudniowy plan.

Oczywiście zanim to wszystko się wydarzyło, siedziałem od 16, godzinę na PGG, j*banej w dupe stronie polskiego górnictwa i próbowałem pomoc rodzicom kupić opał na zimę. Nic mnie ostatnio tak nie doprowadza do białej gorączki jak próba kupna tego opału. By ich tam wszystkich ch*j upalił. Ja mam słabe nerwy do czegoś takiego. No siedzisz ku*wa godzinę żeby spróbować kupić ekogroszek klikając 483920384 razy w ten sam link, z którego Cie wyrzuca, bo niedość ze takich januszy jak ja jest 29394 i strona przeciążona, to groszku rzucają kilkaset ton, a chcących kupić jest kilkaset tydziecy. W głowie mi się to nie mieści. Chcem pomoc rodzicom kupić ten groszek, bo wiem że będzie lipa na zimę, ale jak widzę ta całą sytuacje, że kur*a Państwo które węgla ma opór, przynajmniej tak mogłoby się wydawać, ciągnie jakieś gowno z Kazachstanu, bo u nas albo pozamykane albo sprzedane w pizdu to mnie krew zalewa. Szkoda mi na to cyfrowych liter, żeby opisać całe to nieporozumienie. W jakim my żyjemy kraju. Dramat.

No, teraz jak już się wysiedziałem przed kompem i straciłem swój czas i nerwy, to przyszła pora na stracenie nieswojego siana na jedzonko. Huehue 😍 Już pewnie nie raz pisałem i pewnie nie jeden by potwierdził, że przykwasić (oszczędzać jakby ktoś nie zakumał) pieniądze potrafimy z ukochaną i robimy to cały czas, bo jak się uprzemy na coś to nie ma bata, ale jak w grę wchodzi dobre jedzonko i mnóstwo rarytasków, to wtedy jesteśmy w stanie dać się porwać emocjom na chwilkę i stracić troszkę kapusty. Z resztą u nas w hausie wyznaje się zasadę, że na wszystko możesz pożałować, ale nigdy nie na jedzenie. Oczywiście póki co nie jemy steka z Cobe 😅. Trzeba precyzować xd. Wyruszyliśmy więc w miasto w poszukiwaniu jedzonka. Nie mieliśmy nic w planie. Burza mózgów. Znów jeżyce. Wybór tam ogromny. Tu nie, tam nie, na to nie ma ochoty. I nagle cyk, #MOKRAWŁOSZKA. Czytam opinie i wpada mi zdanie jakiejś smakoszki mokrej Włoszki, że perełka jeżyc itp. Tu drugi piszę, że czegoś takiego jeszcze nie jadł. Pif paf! Ustrzelona. Wbijamy. Weszliśmy na kameralny ogródek, Pani przyniosła menu i zamawiamy. Wybór inny niż zawsze. Nie znajdziesz tam „kapriciozy” z mieszanką keczupu i sosu czosnkowego. O nie 🤣.

To są te 2 picki, które zjedliśmy na miejscu. Z racji na bardzo dobre zestawy, wzięliśmy jeszcze jedna na wynos ostatecznie 🤣🤣🤣.

Polecamy tą miejscówkę w 100%. Do odhaczenia na restauracyjnej mapie Poznania. Czegoś takiego jeszcze nie jadłem, ale mega mi podjechało. N. też zachwycona. Stwierdziłbym nawet, że miała lepszą opcje ode mnie. Zajebi*te te pieczarki peklowane w sosie BBQ. Chciałoby się napisać, że poszło sprawnie i bez żadnego wirażu. Nie nie, to nie w naszym stylu. Moja ukochana, koneserka dobrego smaku nie tylko na talerzu, ale także w szklance, zamówiła jakiegoś aperitifa bez alko, za 16 ziko. Ja zamówiłem kolkę tą standardową. Haha oto co Pani przyniosła xDD.

Ten mały siurek jest dla N. Hahaha xd nie wiem czy miało to ze 100 ml, dla mnie na łyka xd

I tak minął sobie smacznie i śmiesznie jak zawsze dzień.

Piątek piąteczek to już piątunio. Praca zrobiona jak najszybciej i oby do końca, a co po pracy? W planach koncert Nosowskiej na Januszowych papierach, ale o tym nie będę pisał, bo inne Janusze podłapią opcje i dla nas nie będzie. Żartuje. 🤣 Jeździmy na koncerty grane w browarze w parku co sobotę. Nie kupujemy biletów, tylko idziemy sobie na górkę do pubu, tam są leżaczki. Kupujemy sobie dwa drineczki:

żeby móc sobie wziąć leżaczki i spokojnie posłuchać koncertu, pijąc fajowe smaczki. Ja ofkors bez alko, bez vice versy. Później z racji na to, że mieliśmy gdzieś wyskoczyć, a nie wyskoczyliśmy na week, zabrałem ukochaną na jedzonko, bo ona stawiała drineczki 😁. Koncertinio kończył się dość późno, a nam rozpoczynał się następny koncert ślepych kiszek, które grały marsza skręcając się z głodu i wydając dziwne dźwięki. Padła szybka decyzja. Fat bob Burger na #kramarska12 . Trochę zrezygnowaliśmy z tej miejscówy, bo uważaliśmy po prostu, że coś tam w pewnym momencie się popsuło. Kiedyś bywaliśmy tam częściej jak mieli jeszcze taki mały lokal. Teraz lokal zajmuje tam pół tej kamionki. Mega progres. Poszliśmy i tym razem było o niebo lepiej i to nie dlatego, że byliśmy mega głodni tylko po prostu było mega dobre. W ogóle nie żałowaliśmy decyzji. Jedliśmy sezonowego burgera o nazwie Himalajka chyba. Był tam ananas w panierce z kruszonymi chipsami. Mniam, pyszności. Zjadłem swoją porcje, a była mega duża i dokończyłem po N.
Wyglądałem jakbym zapomniał calgonu xd

Ja oczywiście w zestawie z frytą i kolslołem. 😆🤣

I cyk sobota i cyk ostatni raz już w tym miesiącu na miasto na jedzonko. Bez szczegółów xd. Testowaliśmy nową knajpę ze śniadaniami. Tym razem, bez zdziwienia padło znów na #jeżyce. Zaraz naprzeciwko bajgli króla Jana 😁. Miejscówka #świętypoznań na #kraszewskiego12 ☺️. Na pewno tam jeszcze pojedziemy, bo spróbowaliśmy tylko jednej opcji z karty, a oferują tyle pyszności na śniadania i to w takich kombinacjach, że nie wiadomo co wybrać. Trzeba być tam minimum 5 razy. :P. Tym razem u nas wybór ciężki, ale ostatecznie wybieramy brioszki. Od razu przypomina mi sie Dzień świra, nie wiem dlaczego i scena z brioszkami:

Dramatyczna scena ukazująca piekło małżeńskie, o którym później mówił Adaś, a w którym to piekle on sam dorastał. Adaś Miałczyński miał przejebane, ale nie o tym tu piszemy… No kto normalny je brioszki na kolacje?! Kto nie widział tego filmu, pewnie nie zrozumie ani przekazu tej sceny ani mojego sarkazmu. W sumie mam to w nosie xd

Trzeba jechać i spróbować, co będę dużo pisał. Miód w gębie. Jedyne co mogę napisać to to, że jak ktoś chce tam iść to wskazane jest zatarabanić tam i zarezerwować stolik. W innym przypadku można trafić na 100% obłożenia i postój na dzień dobry na głodnego, a tego już nie polecam 🤣🤣.

W ogóle miejscówka w mega dobrym klimacie. Wystrój taki surowy, przypadł nam mega do gustu. Wzieliśmy jeszcze kawałeczek ciasteczka. Snikersa. Pyyyycha. 😀

Tak jak wspominałem na początku posta, lubimy jeść i tak się ładnie ułożyło w tym tygodniu, że był uprawiany #foodporn od środy do soboty rana bym chciał powiedzieć, ale nic bardziej mylnego. Zgadaliśmy się później z naszymi friendsami na wspólne robienie sushi. Jak wyszło? Myślę, że mega dobrze. Pierwszy raz od jakiegoś czasu nie robiłem suszki sam. We 2 zawsze raźniej i szybciej oczywiście. Oto efekt naszej roboty:

Takie tam podstawowe roleczki bez udziwnień 😁 mniam. Miałem pod okiem uczennice na szkoleniu, egzamin zdany na 5! 😁😁

I tak się zakończyła piękna jedzonkowa przygoda. Dziś już wtorek, po robocie. Jutro środa, zaraz czwartek, a to już mały piątek i później piątek i znów weekend. Nie mogę się doczekać. Przyjeżdzają rodzice i zaczynamy z tatą dalszą robotę na działce. Będzie ogień. Eloo

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: