Dziewiętnasty, zero trzeci, dziewięćdziesiąty trzeci – jak ten czas szybko leci. Rym w stylu Strasburgera na dzień dobry. To pierwsze co przychodzi mi na myśl jak zaczynam pisać ten post.
Nie było mnie tu dość długo z kilku powodów. Pierwszy, myślę najbardziej istotny to zmiana pracy. Od początku marca pracuje w voltspot.pl . Pracuje tam chwilę i ciężko mi coś powiedzieć na temat samego sposobu pracy, bo tak naprawdę dopiero się uczę, douczam, chłonę wiedzę jak gąbka wodę. Jedno jednak mogę stwierdzić. Uwolnienie się z toxic korpo, to najlepsze co mogłem zrobić. Jak ja odżyłem to aż sam nie mogę w to uwierzyć. Mam wrażenie, że byłem tam uwięziony w jakimś dziwnym układzie, ciężko to określić. Nie chciałbym tutaj narzekać, bo pracowało mi się tam do jakiegoś czasu wybornie. Ostatnio się tak zjeba*o. Dali nieźle zarobić, dużo benefitów pozapłacowych i to powodowało, że wyjście stamtąd było bardzo, ale to bardzo trudne. Przypominam sobie słowa mojego koleżki serdecznego ze studiów, który był doświadczonym handlowcem i dużym biznesmenem, który zaczynał od magazyniera, a aktualnie jest bardzo zamożny, doświadczony, z kilkoma biznesami i do tego został sobą. Co prawda nie mamy już takiego kontaktu jak na studiach, bo poszedł w swoją stronę, ale bardzo dużo mnie nauczył i powiedział mi kiedyś, że jak się już chce się pchać w ten obrzydliwy handel, to muszę zapamiętać jedną rzecz – Po pierwsze primo – każdy, ale to każdy chce Cie wydymać (100% prawdy). po drugie – muszę gdziekolwiek się zaczepić w branży w której chcę pracować (na tym etapie akurat byłem, bo jak mi to mówił to dopiero zacząłem prace u lokalnego dystrybutora chemii, wcześniej pracowałem w firmie która wynajmowała magazyny dla Calsberga), później z tej małej firmy powiedział, żebym poszedł do dużej korporacji, żeby zobaczyć jak taka maszyna działa od środka, że to rozjaśni mi głowę, jak wygląda duży świat sprzedaży, jakie tam są mechanizmy, jakie standardy. co najważniejsze, powiedział mi również, żebym tylko się nie zasiedział w korporacji, bo zginę wtedy jak śliwka w kompocie. Wtedy tego nie rozumiałem, bo pracowałem za grosze u lokalnego przedsiębiorcy i tam zaczynałem karierę handlowca. Rozjebywałem teren już po roku, wtedy odbił mnie do Benckisera mój serdeczny kumpel. Dziś, siedząc już 10 lat w handlu, wiem o co mu chodziło z tą korporacją. Łatwo idzie się zachłysnąć tym pozornym szczęściem. Kilka zmian stanowisk, lepsze siano, dobra furka. Oczywiście nie jeden by powiedział, co za typ, miał spoko robotę, spoko sianko, a odszedł. Wszystko się zgadza, ale miałem też coraz bardziej zrytą banie tym korpo myśleniem. Jakoś zacząłem tam się dusić. Myślę, że trzeźwo zjeb*łem z ringu. Odszedłem z tarczą, jako jeden z najlepszych pracowników w Polsce. Miałem kisiel w gaciach jak 28.02 pojechałem oddać do wwa wszystkie graty. Oddałem, wyszedłem i co, jestem bezrobotny. Z jednej strony trochę przerażenie, bo bańka mydlana pękła, z drugiej duża, ale to bardzo duża ulga. Dziś mija już 2 tyg w nowej robocie i mega się jaram. nie chcę zapeszać, ale wróciła mi chęć do roboty i ta taka zajawka, której tu już nie miałem. Wypełniłem tam swoją misje i teraz muszę tutaj zapanować nad rynkiem :D. mega atmosfera w pracy. sami dobrzy ludzie. jeśli chcę coś załatwić to nie muszę wspinać się po strukturze i załatwiać coś miesiąc albo w ogóle, tylko od razu uderzam bezpośrednio do najwyższych szczebli w firmie i wiem wszystko. Tydzień byłem w biurze i szlifowałem teorie. Teraz ten poprzedni tydzień byłem z ekipami montażowymi uczyć się i pomagać. Jednym słowem jest gitarrra. Chce mi się pracować, a to jest najważniejsze. Chęci. I tym zakończę opisywać pierwszy powód, przez który mnie tu nie było.
Drugi, to rozterka dotycząca stricte bloga. Wiecie czy nie wiecie, prowadzenie takiej stronki kosztuje rocznie jakieś tam pieniądze, może nieduże, ale parę stówek trzeba wydać, żeby sobie popisać. Ja, z racji na to, że jestem czasem aż nadto oszczędny, stwierdziłem, że szkoda mi siana wydawać, żeby sobie popisać. Podjąłem decyzje, że zawieszam na razie przygodę z pisaniem bloga. Przyszedł któryś tam dzień i wygasło wszystko i domena i plan i wszystko. Jakoś tak mi się zrobiło smutełke, że nie będę już miał gdzie czasem coś nabazgrać. Po kilku dniach kupiłem, ale miałem tam problemy z odzyskaniem domeny itp., się musiałem nadenerwować. Jestem jednak i na razie jeszcze rok zostanę xd. Pewnie rzadziej, ale będę coś tam nadal bazgrał.
Po trzecie primo, oddałem tableta, na którym pisałem sobie szkice, a później redagowałem na laptopie. No i jakoś tak się przeciągnęło to wszystko w czasie.
To tak po krótce na temat mojej nieobecności i nowej zajawkowej pracy.
Teraz opiszę trochę poważnych rzeczy, bo jestem już poważnym Panem. Od dziś randomowe dzieci lub dzieci sąsiadów mogą na ulicy mówić mi „dzień dobry” i nie będę urażony i krzywo na nich patrzył i jako taki „luzak” odpowiadał siema młody albo cześć czy coś w tym stylu. teraz będę im mówił DZIEŃ DOBRY MŁODZIEŃCZE. Dziś skończyłem równe 30 lat. Nie wiem jak to wszystko tak szybko minęło. Tak walnęło, że hej..
Najlepszy to był dzień. Nie będę tutaj o nim pisał, bo nie jest tu na to miejsce i nie chce się tym dzielić. Napiszę tylko, że moja ukochana sprawiła, że zapamiętam ten dzień do końca życia :). Dostałem ekstra prezenty, zjedliśmy super śniadanko, obiad i spędziliśmy świetnie czas. Kocham Cię bejbuniu. Jak dla mnie ta 30 to petarda. Oby całe moje „dzieści” było takie jak dzisiejszy dzień. Ejmen.
Wypadałoby iść już spać, ale chętnie bym jeszcze coś popisał. jakiś taki głód pisania dzisiaj poczułem. W sumie to dobrze. Tak ładnie już chodziłem na treningi, a teraz już od prawie 2 tygodni jestem pasywny. Nie mam czasu. kończę prace dość późno i mi się jakoś nie chciało. dokładnie tydzień temu rozłożyło mnie też jakieś choróbsko. Mam podejrzenia, że to deltamicrokraken mutacja 68 z kodem genetycznym alfa do potęgi 3 w pierwiastku z 13. xDD. Jak na złość. Ja nienawidzę brać zwolnień lekarskich w pracy. Pewnie spowodowane to było zawsze tym, że dla mnie ucieczka tygodnia sprzedażowego w takim wyścigu szczurów powodowała, że premia oddalała się od mojej kieszeni z prędkością światła, a nie mogłem sobie na to pozwolić. Przez prawie 7 lat w poprzedniej pracy odbierałem zawsze premie i byłem łącznie 12 dni na l4, z czego raz 10 dni bo mnie poskładał covid xd. Wyobraźcie sobie teraz, że tydzień w nowej robocie, a ja już bym poszedł na l4. nie ma szans. To plama na mym honorze i strzał w plecy mojemu etosowi pracy. To tak jakby gladiator nie wyszedł na arenę walczyć, bo rano uderzył się małym palcem o futrynę w kiblu i mu paznokietek odleciał. Tak więc cały tydzień chodziłem z kaszelkiem i gilem przecinającym mi wargi do pracy. Nie żałuje :).
Teraz idę spać, bo rano na arenę. Napisałbym elo, jako 29 latek, z racji na to, że to już historia, napiszę,
Dobranoc
D