Ruszam z grubej rury. Postanowiłem, że opisze kilka fajnych akcji z tych ostatnich kilku miesięcy. Było ich zapewne sporo. Części już pewnie nie pamietam, ale są takie momenty, których nie może tu zabraknąć. Hmm.. od czego by tu zacząć. Będę skakał troszkę datami, ponieważ postanowiłem opisać wszystko w kolejności od najważniejszego. Oczywiście najważniejszego co chce tutaj opisać. Jest dużo rzeczy ważnych dla mnie na maxa, ale nigdy o nich tu nie napisze.
29.10.2021 – to data, o której za wiele nie będę pisał. Napiszę tylko, że to jest dla mnie jedna z najważniejszych dat w moim życiu i zna ja każdy, kto ma znać i wie co wtedy jest 😘.
30.10.2021 – to wyjątkowy dzień. Nie każdy w moim wieku może pochwalić się takim osiągnięciem jak ja 30 – ego. Mianowicie tego dnia minęło nam 10 lat z N. Jak z bicza strzelił. Dostałem ekstra prezent 😎Jeśli miałbym podsumować, to było najlepsze 10 lat jakie przeżyłem dotychczas, spędzone przy osobie, z którą chcę spędzić resztę życia. Kocham ją najmocniej na świecie. Nie jesteśmy związkiem jak każdy. Jesteśmy jak nikt inny. Mam nadzieje ze następne 10,20,50 lat będą równie najlepsze jak ostatnie 10😘😘 mógłbym tutaj dużo pisać o nas, ale nie wiem czy chce. Wolę zostawić to dla siebie i z tej strefy komfortu nie wychodzić. W którymś z postów na samym początku napisałem jakaś radę, co zrobić, żeby tak długo ze sobą być w takiej zgodzie jak jesteśmy my. Uwaga następna : wzajemny szacunek, dużo miłości i jeszcze więcej rozmowy niż w tej pierwszej poradzie 🥳. Oczywiście w każdą rocznice sobie gdzieś jeździmy. Tym razem nie było inaczej. Pojechaliśmy nad morie nasze Polskie, Bałtyckie. Uwielbiam morze o tej porze roku. Za co? Za brak ludzi przede wszystkim. Jak trafi się taką pogodę jak my trafiliśmy to już w ogóle. Mega klimat. Tym bardziej, że my jesteśmy dość specyficznymi turistami i taki klimat odpowiada nam najbardziej. Wiele ludzi nie jeździ, bo twierdzi że nie ma co robić. My jesteśmy odmiennego zdania. Co robimy? Ofkors jakieś małe spa. W tych terminach wcale nie jest tak drogo. Znaleźliśmy nocleg 2 noce ze śniadaniami, spa, widok na zatokę za około 400 zł. Myśle, że bez tragedii. Jak nie spa, to oczywiście długie spacerki z ukochaną. No i teraz to co kochamy najbardziej. Jak jest pogoda to zawijamy ze sobą na plaże 2 śpiworki, matę, chipsy, jakiś mały procencik, może jakaś książka (na pewno dla N) i inne dobrodziejstwa tego świata i lezyyyyyyymy cały dzień. Ja głównie słucham szumu morza i drzemie. Czasem czytam książkę jak mnie coś natchnie, ale rzadko. Z reguły po prostu leżę i formatuje mózg. Cudowna terapia. Uwielbiam.




20.11.2021 – niecały miesiąc później na świat przychodzi syn naszych przyjaciół i oficjalnie zostałem ojcem chrzestnym tego małego brzdąca. W sumie to się prawie wzruszyłem. Mam nadzieje, że będę dobrym wujkiem 🤓🤓. Dobra żartowałem, ja to wiem. Będę zajeb**tym wujkiem i chrzestnym 😎😎🥳🥳. Niech młody rośnie duuuży i zdrowy. Mega się cieszę 👨👩👦. Można powiedzieć, że bardzo oficjalnie zostaliśmy rodzinką 👶
9.10 – uwielbiam spontany, tak właśnie stało się w tym terminie. Skoczyliśmy w 3 z chłopakami w góry na takiego powiedzmy pseudo bushcrafta. Dlaczego pseudo? Prawdziwy busz to taki kiedy idziesz gdzieś w dzicz, ale dzicz oznaczoną jakimś tam specjalnym kolorem na stronie lasów państwowych. Zgłaszasz sprawę leśniczemu, że zamierzasz iść, gdzie, co i jak. Wtedy idziesz w las, góry, Mazury czy gdzie tam tylko chcesz. Bierzesz jakieś tam najpotrzebniejsze rzeczy – wszystko według uznania.. Każdy potrzebuje coś innego. Jak już wszystko jest idziesz przed siebie i jak znajdziesz jakaś super miejscówkę to wtedy rozkładasz się ze spaniem, palisz małe ognisko i żyjesz :). My pojechaliśmy na nieco innego Busha, bo spaliśmy w takiej budzie z drewna w górach zamiast w namiotach. Zapakowaliśmy mandżur i polecieliśmy w Karkonosze. Chciałem napisać w jakiej miejscowości startowaliśmy, ale nie pamietam 😝. Tak więc startowaliśmy z małej wioski pod górką, na którą wchodziliśmy i której nazwę też chciałbym napisać, ale oczywiście również nie pamietam. Nie nazwy są najważniejsze 😜. Byliśmy w 3. O! Może napisze co ze sobą wziąłem i co było mi potrzebne i niepotrzebne i tak samo w drugą stronę. Napisze czego nie wziąłem, a by się przydało 😜. Tak więc podstawowym i nierozłącznym elementem takiej wycieczki jest śpiwór. Śpiwór oczywiście mam stary jak świat, do tego nie jest zbyt rewelacyjny. Powiedziałbym, że jeden z gorszych jakie widziałem. Postanowiłem więc, że pożyczę od ukochanej. N. ma śpiwór, który strefę komfortu ma do -9, a extremal to -19. Te dwie wartości poza tym czym jest wypchany śpiwór są bardzo ważne przy zakupie nowego. Tak więc śpiwór jest! Jest tylko jedna wada tego sprzętu – waży z 5 kilo i jest wielki jak mój brzuch w 2012. Muszę kupić nowy! Dobra idźmy dalej, bo się rozwodzę jak zawsze 😂. Buty – to druga rzecz, której nie może zabraknąć na takiej wyprawie. Akurat buciki mam dobre i na szczęście już ich nie muszę kupować 🙃👌🏿. Strój – dobre skiety, żeby w nóżki nie było zimno. I tutaj troszkę przyszpanuje, bo dostałem od Mikołajka skarpety z wełny mrino 😎. Co prawda tam wtedy ich nie miałem, ale miałem inne troszkę gorsze. Next—> polar, kalesony, spodnie, bluza, czapka, t-shirty plastikowe, rękawiczki, gacie jakieś termo. Z elementów odzieży chyba na tyle. Teraz jakiś sprzęcik —>> wiadomix dobry plecak musi być. Najlepiej taki, żeby miał kondoma do zaciągnięcia w razie deszczu czy śniegu. Raczki – mam małe, nie mylić z rakami. Lampka – mam taka do ręki. Bez sensu. Musi być czołówka i to dobra, bo inaczej jak szliśmy po nocy to chu*a widziałem tam na glebie. Dobrze, że chłopacy mieli 🙏 czołówkę muszę sobie kupić czem prędzej, bo pewnie niedługo kolejny wypad. Ok, co dalej? mamy to i tamto wiec tak naprawdę zostają do wzięcia gadżety. Coś do palenia drewna na pewno. Myśle, że jakiś drucik, taśma, kombinerki, scyzoryk w razie W nie zaszkodzi. Wiadomix potrzebne są także jakieś „lekarstwa”. I nie mówię tutaj o ziołolecznictwie, tylko o jakiś plastrach, tabsach czy prochu z naboju 120mm w razie jakby było jakieś starcie z niedźwiedziem i trzeba byłoby szyć ranę i później jak rambo kołek drewniany w zęby, posypać prochem z naboju ranę, podpalić, wypalić i ruszać w podróż dalej 🤣. Dobra znów płynę..😜 hmm co by się jeszcze przydało. Pałabank też może się przydać 🙃. Tak po krótce chyba tyle. Może teraz napisze coś o samym wypadzie. Wyszliśmy z parkingu chyba koło 9-10. Szliśmy tam chyba z 4-5 godzin. Mega spoko pogoda.



Doszliśmy na miejsce i zastaliśmy właśnie taką oto budę. To był nasz docelowy nocleg. Góry, drewniana budka i nasza załoga. Nie przewidzieliśmy tylko jednego, że takich świrków jak my może być więcej. I zanim się rozpłaszczyliśmy i zaparzyliśmy herbatkę to już jakiś 3 Czechów z pieskiem o imieniu Ozi wbili się tam gdzie my mieliśmy się rozładować. Trudno, kto pierwszy ten lepszy. Postanowiliśmy wiec, że wbijamy na górę do tej szopki. (Tak było tam piętro 😂) Tam miejsca akurat na 3 osoby. 2 obok siebie jak śledzie. Akurat moim kompadre do boku był M. wiec czy jak śledzie? Bardziej jak dwa krokodyle. 😝😝 Przy wejściu, obarczony ryzykiem upadku na dół spał trzeci z trzech. I co, wrzuciliśmy wszystko na górę, żeby nikt tam nam nie wszedł i chill. Widoczki, jedzonko, herbatka, pitu pitu o tym i o tamtym. I tak minęła może godzina i zrobiło się ciemno. No to co zawijka na budę do spania, bo plan na poranek prosty – wschód i śniadanko na szczycie. Domek był trójkątny więc tam gdzie my spaliśmy szczyt tej budowli schodził się w kąt 30 stopni. Miejsca mało na maksa. Przez środek szczytu był przeciągnięty drucik. Powiesiliśmy sobie tam buciki, polary, kurtki itp. Wiec jak leżałem na plecach, z lewej strony miałem deski od sufitu, z prawej plecak i kumpla, a nad głową buty i resztę ciuchów. Ogólnie z 15 cm przestrzeni między ustami a podeszwą od buta. Biorąc większy haust powietrza czułem taki gumowy zapach podeszwy. 😁 Noc bardzo kiepska. Niedość, że w nocy przymroziło do -6 🥸 to jeszcze dość niewygodnie. Poszliśmy spać chyba o 20 czy 21. Obudziłem się. Patrzę, wszędzie ciemno jak w dupie. Sikać mi się chce niemiłosiernie. Ruszyć się nie mogę. Na dole zeszło się tyle ludzi, że chcąc zejść z góry po drabince musiałbym postawić nogę na kimś. Każdy centymetr tej szopy wypełniony. 12 świrów i Ozi, który był naszym stróżem. Leżał pod szopka i nas pilnował. Cudowny piesek. Tak wiec 5.23 budzę ekipę, bo co innego mi pozostaje. Jeden wstał od razu, bo też mu było źle i zmarzł, drugi miał gorzej, ale też się podniósł. Spakowaliśmy się tam na gorze myśle w max 15 min i przed szopę. Herbatka, papierosek. Później godzinka spacerku , a na Czeskich Kamieniach śniadanko i przepiękny wschód. Później już tylko zejście i do domciu. I tak wyglądała nasza przygoda. Niedługo jedziem znów.




Kurka wodna to wszystko na teraz. Pewnie napisze coś dziś jeszcze, bo w week dużo rzeczy się działo