12-13.03

I tak oto stało się. Pierwszy raz w tym sezonie wypad nad morze. Można powiedzieć, że to był taki jakby prezencik dla ukochanej na dzień kobiet i nieco gorsze walentynki, ale także na otarcie łez. Dzisiaj pewnie gdyby nie sytuacja gospodarcza i to że musieliśmy przesunąć termin budowy, zapierdzielałbym z łopatą aż by się kurzyło. Nie mniej jednak jesteśmy na plaży, świeci słoneczko, bezchmurne niebo. Tylko szum fal i my we dwoje. Cudownie. Wczoraj zajechaliśmy na miejsce do Mielna. N. nigdy nie była, ja byłem kilka lat temu – hotel tani, a dobry – jedziemy. Normalnie w sezonie nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby tam jechać. Jedna wielka melanżownia, tłum ludzi. My tęgo za bardzo nie lubimy. Dziś jednak jeszcze kalendarzowa zima. Na świecie syf, ludzie nigdzie nie jeżdżą. Wiec nawet w takim Mielnie jest bardzo mało ludzi.

Tak czy owak, myśle że byliśmy tutaj ostatni raz. Plaża klaustrofobicznie wąska. Każdy kto przechodził obok nas, a byli tacy, to przechodził zaraz obok, 30 cm od miejsca naszego legowiska. I mimo, że zrelaksowałem się mega dobrze, to nie na 100%. Siedzieliśmy wczoraj na plaży caaaaały dzień 😀. Później zawijka do hotelu, rozpakowywanko, obiadek,

sałenka, basen 😂 wielkości kałuży po porannej mżawce i różne inne wygibaski 😀. Oczywiście otworzyliśmy sobie super trunek, nie pamietam jak się nazywał, ale to coś jak Prosseco. Butelka była 0,75 i całą ją wypiliśmy. Tak więc ja, niepijący na codzień alko prawie w ogóle, kilkoma kielonkami tego specyfiku ubzdryngoliłem się na maksa i zasnąłem. 😁. Miało to niewątpliwe bardzo dobry skutek. Już piszę dlaczego. Na codzień wstaję wcześnie. Dziś też wstałem wcześnie i to jeszcze z kacem po tym alko 😀🤣. Klima wierciła mi dziurę w uchu, jak nigdy. To przez ALKO. Pewnie gdybym był w domu, napiłbym się wody stojącej przy łóżku i spróbowałbym zasnąć dalej. Tutaj wody przy łóżku nie było, wiec musiałem wstać. I tak ukradkiem przez zasłonę, która powodowała ciemnię w pokoju, dojrzałem swym daltonistycznym okiem zbiór kolorów prognozujących rewelacyjny wschód słońca. W normalnych warunkach wschód pewnie przeszedłby nam koło nosa, bo musielibyśmy gdzieś iść, ubrać się, wyjść, dojść. Na szczęście ogarnąłem taki hotel, który miał skybar na 5 pietrze. Obudziłem N., oczywiście od razu się podniosła. Poszedłem obudzić panią na recepcji żeby otworzyła nam drzwi, ładnie przeprosiłem, że wyrwałem ją z rąk morfeusza i oto efekt: godz 6.15 i wschód jakiego jeszcze nie widziałem.

Przejrzystość była chyba maksymalna, tam w oddali unosiła się taka jakby mgła. Dało to chwilę później taki efekt. Masakra. Jakby struna promieni odrysowana od linijki padała na jezioro. Coś niesamowitego. Jakbyśmy mieli jakiś super ekstra aparat to zdjęcie nadało by się do jakiegoś prestiżowego konkursu fotograficznego. Dosłownie wyglądało to jakby sam Dżizus zszedł na ziemie, żeby pospacerować właśnie nad tym jeziorkiem.

Dżizus przemówił.

Po rewelacyjnym wschodzie udaliśmy się jeszcze na spoczynek. Po godzinnym dogarywanku szybki ogar i na śniadanko. Po śniadanku od razu się zebraliśmy i tym razem na plaże zlokalizowaną przy miejscowości Łazy. Jak na bezludnej wyspie. I tak sobie tu będziemy leżeć do końca dnia.

Tyyyle miejsca tylko dla nas 😁
Moja syrenka się schowała 🥰

Proszę bardzo jak sobie leżakujemy. Wszyscy się na nas patrzą. Pytanie tylko brzmi, czy myślą, że z nami coś nie tak, czy może zazdroszczą, że nie wpadli na tak genialny pomysł i zamiast sobie leżeć w ciepłym śpiworku i słuchać, zapierdzielają upoceni w zimowych kurtkach w pełni słońca nie wiadomo dokąd.

Elooooo 😁

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: