17.02

Dobra. To może trochę opisze weekend, bo w sumie się trochę działo. Tak wiec jak wspominałem wcześniej, zgadałem się z M., że jedziemy robić tlen w góry. Tak naprawdę, to nie przyłożyłem ręki do organizowania tego wyjazdu, aż mi trochę głupio. Tak czy owak ufam organizatorowi na tyle, że w ciemno poszedłem w opcje, którą wybrał. I jak zawsze mój instynkt nie zawiódł. Pojechaliśmy pod czeska granice do Zajazdu na jedna noc. Taki tam spontan. Przyznam szczerze, że to była jedna z lepszych decyzji podjętych szybko. Wyjechaliśmy około 6 rano. Jadąc, tylko słyszeliśmy tu i tam, że zakopianka stoi jak zaczarowana. Z Krakowa do zakopca 6 h jazdy. My w 6 h jazdy to w tą i nazat byśmy dojechali.. U nas droga bez ani jednego korka. Po drodze przed Kłodzkiem się zatrzymaliśmy na jakieś zakupy. Trzeba kupić w góry jakieś węglowodany w postaci batonów 😭 oczywiście do tego coś z wysoką zawartością białka. Szybkie zakupy, bo już trochę ssie i nagle podchodzi do nas jakaś kobitka, w sumie nie wiem czy nie była młodsza od nas 🙈 nie ważne i pyta czy byśmy jej i jej 2 ziomeczków nie podrzucili do Kłodzka. Z racji tego, że jestem nie tylko ciekawski, jak już kiedyś wspominałem, lubię pomagać i uważam, że trzeba nakarmić swoją karmę. Na szczęście nie tylko ja mam takie podejście, mój pesenger obok wychodzi z podobnego założenia. Wiec odpowiedz szybka, oczywiście pozytywna. Załadowaliśmy się do bryki, podrzuciliśmy ich tam z 10 kilometrów. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że w kłodzku kiedyś była potężna powódź, zalało pół miasta i takie tam opowieści dziwnej treści ;). Najlepsza i tak była opowieść o ostatniej wyprawie na narty tejże damy. Ugościła nas opowieścią o spadającym śniegu z żółtym piaskiem pustyni. Ok, to gdzieś słyszałem. Nie wiem co w tym prawdy, ale osobiście myśle, że jest to możliwe, ale . No właśnie jest jedno ale. Ów dziewczę, zdradziło nam, że ten piasek w tych chmurach i na śniegu to nie jest przypadek, a celowy zabieg tamtejszych władz 😂😂. Nie potrafię wytłumaczyć na czym miałoby to polegać. Tak czy owak popuściła wodzę fantazji. Tak wiec dotarliśmy na miejsce. Od razu przebieranko, fura zaparkowana. Właśnie. Ogólnie zauważyłem, że jak jest zima i duży śnieg, sam zacząłem w niektórych momentach jeździć jak pi*da. Boje się, że nie wyjadę, że mnie zasypie. Chyba już jakaś nerwica albo coś. Nieważne. Lecimy w górę.

Tak to mniej więcej wyglądało. Pogoda świetna. Doszliśmy do schroniska pod Śnieżnikiem. Oczywiście tam na miejscu, wszystko i każdy objęty reżimem sanitarnym najwyższego poziomu, o którym nie będę wspominał 🙈😂🤯. Pierwszego dnia padał śnieg, cały czas. Widoczność na 50 m, ale to ma mega urok. Na górze oczywiście wypite piwko😁. Łącznie trasa miała z 12 km. Zrobiliśmy ją w tę i nazat w jakieś 4.30 h, gdzie mapy pokazywały w jedna stronę około 3 h drogi. Górka spokojna, z umiarkowanym wzniesieniem do zniesienia 😁 myślę, że spokojnie każdy pod nią podejdzie, na luziku. Ogólnie mega sprawa, bo wiara tam narty w plecak albo na nogi i pod górkę, a później z górki ogień 👌👌

Następnego dnia znów -15, ale tym razem przepiękne słońce i skrzypiący pod stopami śnieg. Rewelacja. Zjedliśmy śniadanko, pojechaliśmy koło Międzylesia na zaporę i jakaś małą górkę obok i o 11 wyjazd do chaty, bo przecież Walentynki. O 15 kulturalnie w domku z kwiatkami dla ukochanej i z niespodzianka od niej dla mnie, ale o tym już nic nie napisze, bo po co 😊

Dziś już 17.02 jak ten czas leci. Nie zdążyłem opisać weekendu a tu już środa, dzień …. 🤣

Dodaj komentarz