Człowiek by się chciał dżast fil beter, ale jak to zrobić kiedy to pogoda potrafi być tak złośliwa. Drugi dzień idę do pracy, 10 wcześniejszych dni siedziałem na chacie. Mogę wyjść na dwór, po pracy mogę robić co tylko zechce i co? je*ie deszcz, wieje wiatr jakiś z pustyni, ciśnienie rozwala mi głowę i przepędza chęć zrobienia czegokolwiek. Z kolei jak siedziałem chory w chacie to była taka zaje**sta pogoda i tak fajowo świeciło słoneczko. Spoglądam dziś w pogodę i nie napawa ona optymizmem. Cały tydzień ma padać. Szkoda. W week jedziemy do Torunia na wycieczkę. Tam też ma padać. Na szczęście jedziemy w dobrym towarzystwie świętować niecodzienną okazje, więc pogodę jakoś przeżyjemy :). Dzisiaj klepie też metę na wypad w góry. Już się nie mogę doczekać. Lecimy mega mocną ekipą na obóz treningowy w Tatry wysokie na 5 dni. Niestety jeden z załogi wypada. Co mam dużo mówić, ostatnimi czasy dużo podróżuje po świecie i z tego co kojarzę, w tym terminie, w którym organizujemy obóz treningowy, on będzie gdzieś w Środkowej Azji albo środkowej Wielkopolsce.. jakoś tak. 🥸😝 Mam też pewne podejrzenia, że boi się formy reszty ekipy, bo przyznam że ostatnio trochę odpuścił 🤓😁. Mam nadzieje, że na przyszły rok postara się, przyszykuje trochę formę i pojedzie.
Dobra teraz wjeżdża trochę gitarki od samego Santany i Stevena w ten smutny dzień. Jakoś tak mam, że jak pada deszcz to lubię sobie wtedy posłuchać innej muzyki niż hip hopy. Nie wiem, chyba ten deszcz i taki ponurak jakby zaraz miał dementor zejść na ziemie i wyssać ze mnie dobre wspomnienia powoduje, że jestem bardziej refleksyjny. Na codzień w mojej głowie kłębi się milion myśli na godzinę, ale jak pada deszcz, to mógłbym leżeć cały dzień, patrzeć się przez okno i snuć nic nieznaczące filozoficzne refleksje w mojej małej głowie . Niestety muszę pracować i znajduje na to czas w pracy, sporo jeżdżę autem to i czas na przemyślenia jest. Idę na robotę.