Jestem. Co to się wydarzyło w okresie napisanym w nagłówku to nie mam pytań 🌝. Gdybys zadał/a mi pytanie jaki był to dla mnie weekend. Parafrazując i minimalnie zmieniając słowa klasyka odpowiedziałbym:
Wspaniały to był łikend, nie zapomnę go nigdy. Dużo pieniędzy wydałem, a bardzo tego nie lubię, wypiłem dużo (jak dla mnie) alkoholu, choć nie spożywam go za często i spałem bardzo mało, a tez tego nie lubię. 🤣 jednakże jak mówi drugi klasyk „ są w życiu rzeczy, które warto i są takie, które się opłaca. I nie zawsze to co warto się opłaca, nie zawsze to co się opłaca warto”. Dlatego nie opłacało się maksymalnie jechać do Warszawy 350 km w jedna stronę i wydać na hotel gruby hajs, bo to Warszawa, ale było warto, bo koncert 25 lecia Wojtka Sokoła na scenie i po 13 latach wspólny koncert z jędkerem. Cały ZIP skład. i w tle dużo muzy WWO pewnie się już nie wydarzy. Dobra może zacznę jak zawsze od początku.
Jakiś czas temu dowiedziałem się, że będzie powyższy koncert. Jak ktoś mnie zna albo choć trochę czyta mojego bloga wie, że Wojtek Sokol praktyczne w każdej epoce swojego życia siada mi strasznie i słucham praktycznie wszystkiego co z nim związane. Nie jestem jakoś bardzo ukulturiowiony jeśli chodzi o koncerty i nie bywam co miesiąc. Na ten pewnie też bym nie pojechał gdyby nie N. Oczywiście podjarałem się strasznie jak dowiedziałem się kto tam będzie i co tam będzie grane, ale nie jestem aż tak bardzo zorganizowany, żeby zapisać sobie kiedy startuje sprzedaż biletów itp. Polubiłem to na fejsie i w sumie na tym pewnie by się skończyło. Moja ukochana jednak potraktowała sprawę priorytetowo i przyczaiła się niczym tygrys na sawannie na bezbronną łanie i wyszarpała flaki z otrzewnej, kupując bilety. Rozeszły się w kilka minut, bo fanów tego składu jest wiele, zwłaszcza w wwa. Ucieszyłem się na maksa. Oczywiście te bilety były zakupione dawno temu. Jakoś tydzień przed samym koncertem, może dwa zacząłem odpalać booking w celu zorganizowania sobie noclegu. Koncert w piątek o 20.30, to wiadomix, że nie będziemy po nocy wracać. Tylko się zaplanuje jakieś tango Argentyno w stolycy i w sobotę powrót, bo roczek mojego chrześniaka na 14 🤣😅🥁. I tak sobie patrzyłem od dłuższego czasu na booking i dramat. Dawno nie zamawiałem w Warszawie noclegu i napisałbym, że ceny zwaliły mnie z nóg, ale byłoby to zbyt łagodne stwierdzenie. Napisze to bardziej po polsku. Ceny rozje*ały mnie na łopatki. Ok, może i się nauczyłem, że lubię mieć niezły standard w miejscu wypoczynku, w którym się znajduje. Tłumacze sobie to bardzo PROSTO. Jade na taki wypad raz na ruski rok. Nie chce jechać do jakiejś nory, żeby się wku*wiać na wszystko. Dlatego zawsze staram się wybierać określony standard do moich potrzeb. Czyli dywanik w pokoiku, taki mięciusi, który pod naciskiem mojej stópki zapada się otaczając ją delikatną tkanina z Turcji. Oczywiście lubię też fajowy widoczek z okna jak da radę. Duże, wygodne łóżko typu queen i śniadanko w cenie. Oczywiście jestem też trochę januszem biznesu i chciałbym to za bardzo przyzwoitą cenę 😁. Praktycznie zawsze udaje mi się spełnić wszystkie te wytyczne. Niestety aktualna stolica naszego państwa zweryfikowała szybko moje wytyczne i poprosiła abym wsadził je sobie głęboko tam gdzie słońce nie dochodzi, czyli w du*ę i zmusiła mnie do decyzji w moralnym dylemacie. Wydać sporo więcej niż zakładany budżet na ten wypad i zabawić się jak don wasyl na dożynkach w Kruszwicy czy zaoszczędzić pare złotych, przespać się w jakiejś norze za 250\doba z oceną na booking 6.7 i wziąć kanapki z pasztetem drobiowym i ogórkiem kiszonym na drogę. Odpowiedz oczywiście jest bardzo prosta. Kto zabroni biednemu bogato żyć. Padło na 6 piętro w 4 gwiazdowym hotelu na goclawiu z widokiem na most i centrum. Kozak. Wszystko oczywiście na wariackim papierze. Tak więc szukałem hotelu do ostatniego dnia przed wyjazdem. Hotel +-5km od centrum albo samo centrum ze śniadaniem to koszt -+500 zł doba + parking około 100 zł doba. Prosty rachunek. Totalny dramat. Mówię przecież nie będę wydawał tyle kebzy na jeden dzień. W sumie już byliśmy w pewnym momencie zmieszani, że może jednak wracamy. Uknułem sobie jednak chytry plan, jak baba z radomia, że zapisze sobie 2 najlepsze i najbardziej korzystne cenowo lokalizacje i po prostu pojedziemy tam z bomby i będziemy się dogadywać na miejscu. Już nie raz przekonałem się, że booking robi sporą przecinkę na tych ofertach. Tak też zrobiliśmy. Wjechaliśmy do hotelu i na miejscu dogadaliśmy dużo lepszą ofertę niż ta na booking i nie zapłaciliśmy złotówki za parking. Dodatkowo na recepcji był koleś, który wykazywał ewidentne objawy zaaplikowania sobie jakieś substancji wspomagającej, która zmiękczyła go strasznie. Przyczyniło się to również do bycia miłym dla drugiej osoby i bardziej wygadanym i podczas mojej chwilowej nieobecności spowodowanej pójściem po portfel do samochodu moja ukochana swym wdziękiem osobistym i krótkim small talkiem z tym przemiłym porobionym panem załatwiła nam pokój na 6 pietrze z ekstra widokiem.

Nie będę pisał ile zapłaciliśmy za ten hotel, ale nieznacznie przekroczyliśmy założony budżet, więc luzik😁. Warto czasem zaangażować się w temat trochę bardziej i można sporo zaoszczędzić. Oczywiście nie zawsze się da i czasem oferta na booking jest identyczna jak bezpośrednio w hotelu. Nie wiem jak to jest. Tym razem się udało. Dobra nasza 😁. Oczywiście zanim załatwiliśmy hotel, wiadomix że doba hotelowa zaczyna się od 14, poszliśmy zwiedzać, bo w centrum Warszawy w piątek byliśmy już o 9 😁. Ruszyliśmy z parkingu pod zamkiem, taka mam tam miejscowe, że koniec świata. Nie napisze jej tu bo jeszcze post się wybije i mi będziecie tam parkować, a jak będę chciał za rok jechać do wwa to nie będzie miejsca 🤣🤣. Ruszyliśmy na wycieczkę. Obowiązkowo – Pałac Kultury. Wjazd na górę 25 ziko xd. Bez komentarza. Nie stanęło to jednak nam na przeszkodzie. Tak jak kiedyś bym tam pewnie nie wszedł ze względu na mój strach przed wysokością , to z racji na to, że już trochę po górach śmigam, to ten lęk jakiś mniejszy mi się wydaje. Wbiłem tam na luzie. Widoczki ekstra. Panorama mega.


W ogóle trafiła nam się taka piękna pogoda. Świeciło słońce, ale trochę wiał wiaterek. Mimo wszystko było bardzo przyjemnie jak na ten okres. Po pałacu kultury podróżowaliśmy sobie ścieżkami śródmieścia i zwiedzaliśmy. Później koło ronda z palemką poszliśmy na bulwary. Też są bardzo ładne. Wisła też robi wrażenie. Nasza warta to jest strumyk w porównaniu do Wisły. A znów Wisła np. do takiej Amazonki.. masakra chciałbym kiedyś zobaczyć ujście tej rzeki w Brazylii, w najszerszym punkcie ma około 80 km szerokości. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Wracając do Wisły, która też jest niezła . Doszliśmy bulwarami do biblioteki BUW, weszliśmy tam, a tam coś takiego:

ale to NIC, przy tym co jest na dachu tej biblioteki. Ponad hektar ogrodu. Odje*ane tam jest nieźle. Przeszliśmy cały ten ogród wzdłuż i wszerz i jak już schodziliśmy zaczęły nadciągnąć tabuny małolatów, dla których chodzenie po tym dachu nie ma najmniejszego znaczenia i sensu. Przyjechali z wioski i czekają na McDonalda, później popcorn i kino i jakieś ekstra przygody w autobusie 🤣. Skąd wiem? Sam jeździłem na takie wycieczki i wtedy chodzenie po muzeum albo zwiedzanie biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego to była żenua roku. Dziś już inaczej trochę patrzę na to wszystko i uwielbiam zwiedzać i patrzeć sobie na różne rzeczy i wyobrażać sobie jak musieli żyć kiedyś ludzie.





Chciałbym żyć w takich czasach np. Renesansu czy jakiegoś innego fajnego wieku. Bez tego technologicznego upośledzenia. Jak patrzę teraz na dzieci i młodzież to się wzdrygam. Dobra do brzegu, bo znów lecę w bok. Pozwiedzalismy bardzo dużo. Zrobiliśmy około 18 km z buta po centrum. Około 13 poszliśmy na obiadek. Nie mogliśmy się zdecydować. Obczailiśmy kilka knajp, ale jakoś tak średnio albo zupełna drożyzna, gdzie za obiad musielibyśmy wybecalować z 500 zł. Przystawki zaczynały się od 50 zł 🤣. Główna karta od 150, czytaj u Fukiera w restauracji Magdy G. Chociaż od razu widać, że to jej restauracja. Czemu? Obczajcie:

Może następnym razem. Tym razem padło na jakąś włoską pizzerie z dobrymi ocenami na Google. 4.7 bodajże. Dobra picka zawsze wjeżdża. Ogólnie lokal spoko, mieliśmy dobra miejscówkę.

Pizza rewelacja, ale jest jedno ale. W tle zamiast jakiejś włoskiej muzyczki, którą uwielbiamy i w sumie idealnie wpasowuje się w klimat takiej pizzerii, leciała Kasia Cerekwicka hahahaha. Czar prysł. Ja na początku nie zwróciłem uwagi, ale później już słyszałem coraz mocniej xd. Z piosenki na piosenkę coraz to gorszy repertuar. Poza muzyczka, gitarra. Niestety, muzyka to ważna rzecz w lokalu. Ocena pasibrzucha? 8 na 10. Zjedliśmy, pojechaliśmy do hotelu trochę zmęczeni, bo jednak pochodziliśmy sporo. Kupiliśmy po drodze jakieś bąbelkowe alko i szykowano na koncert. Koncert był w Torwarze. Nie wiem ile tam wchodzi ludzi, ale sporo. Na fb N. wyczytała, że hale otwierają o 17.30 i zalecenia organizatorów były takie, żeby pojawić się wcześniej z racji na sold out biletów. Nigdy w torwarze nie byliśmy, zastosowaliśmy się do zaleceń i na miejscu byliśmy myśle około 17.30. Wpuścili do hali o 18. Już po 30 minutach zastanawiałem się po cholerę my jesteśmy tu tak szybko. Ponad 2 h oczekiwania na koncert. Fataliti. W między czasie w mojej głowie rozstrzygał się kolejny dramat moralny. Kupić t-shirt za 130 ziko czy dać sobie spokój. Mój rozsądek zadecydował, że odpuszczam. Moja ukochana jednak przekonała mnie, żebym kupił. Na początku byłem na nią trochę zły, że mnie namawia, wręcz nalegała xd, ale później mi przeszło i teraz jej jestem wdzięczny, bo mam limitet edyszyn koszulkę. Będę się lansował. Warto było czekać. Koncert trwał prawie 3h i był to jeden z najlepszych koncertów na jakim byłem w życiu. No klimat na maxa. Było mega dużo gości. Wiadomix, cały zip skład z jedkerem, didżeje, był que, pezet, problem, igo, marysia starosta, taco, białas. Mogłem kogoś pominąć. Ogólnie ciężki rozpie*dol. Byliśmy może z 3m od sceny. Mieliśmy plan, że po koncercie ruszamy w miasto jeszcze na jakaś przechadzkę. Jak się skończył koncert to byliśmy tak zmęczeni, że od razu zawijka na hotel 🤣🤣.





Poszliśmy spać to było chyba po 2, a na 8 śniadanko, szybki ogar i do Pzn. Na 14 roczek mojego chrześniaka. Można powiedzieć, że obyło się bez żadnych komplikacji. Roczek się udał. Wybawiliśmy się z dzieciakami i do domu, odpoczywać. I tak to minął bardzo pozytywnie weekend 20-23.10. Za chwile listopad i święta. 🙂
Zarzucam jeszcze kilka fotek





To tyle na dziś dzień. Piooona 🤟